Trzy czwarte urlopu przespałam. Pozostałe minuty sprawiedliwie podzieliłam między: - czyszczenie kuwety; - leżenie w łóżku, obgryzanie paznokci i kończenie kryminału; - umycie zębów; - uruchomienie ekspresu do kawy; - wskoczenie pod kołdrę i rozpoczęcie kolejnej książki. Naczelny dobrał się do szafki z żarciem, więc odpadło karmienie.
Własne łóżko jest całkiem niegłupim pomysłem na to, żeby się (w nim) zatrzymać.
Czyli to prawie jak Teneryfa, prawda? :P Nie wiem pod co podciągnąć narty - wskoczenie pod kołdrę?
OdpowiedzUsuńPod szusowanie po żwirek.
UsuńOoo, to ja też dziś narty zaliczyłam...
Usuń