czkavka

piątek, 27 lipca 2012

Implantacja



Wróciłam. Zaimplantowana nowymi obrazami, dźwiękami i narracjami.
Było nieznośnie dobrze.
Spałam między zakładami pogrzebowymi, karmiłam się cudzymi historiami i zaciągałam emocjami.
A teraz spać. Odespać dni i godziny kradzione (w) rzeczywistości.

sobota, 21 lipca 2012

...

No proste, że się nie udało! Jest 2:12, o 7:00 odjeżdża Polski Bus do Wrocławia, siedzę okrakiem na internecie, plecak niespakowany, Kot nadęty.

A wieczorem padało:


poniedziałek, 16 lipca 2012

Nowe Horyzonty - nadchodzę!!!



A zanim zamieszkam we wrocławskich kinach, to może zdążę napisać o Projekcie: Koza, który zassał mnie na kilkanaście ostatnich tygodni?


poniedziałek, 19 marca 2012

Rekonwalescencja

Oddycham.
Wciągam kino hiszpańskie. O tak:



Bo zaczął się:



Na razie kiepsko trafiam, ale jestem w takim nastroju, że nic mi nie przeszkadza, byle grało, mówiło i absorbowało. Jak nie absorbuje, to nawet lepiej, bo skupianie się na tym, żeby znaleźć coś, co jednak zaabsorbuje, jest cholernie angażujące. Jednym słowem - jestem widzem idealnym. Każdy szit, który zobaczę, łyknę bez popicia.

czwartek, 15 marca 2012

Eksplozja

Pierwsza na miejscu zdarzenia jest Cisza

długo, długo







nic/dematerializują się godziny, dni, lata

A potem

Wdech, wydech
Wdech, wydech
Wdech, wydech

I tak przez najbliższe 50 lat.

Bycie respiratorem zobowiązuje.

wtorek, 6 marca 2012

Pierwsza jaskółka wiosny nie czyni. Co innego - wrona.

Wrona na przykład ma chodzenie do pracy tam, gdzie ja bym chciała je mieć.



I jak się ma takie podejście do życia, to się ma czas na wszystko. Dajmy na to - na jakuzzi.

sobota, 3 marca 2012

Cucurrucucu



Schodzę do metra, a tu po peronie łazi gołąb.

Zaskoczenie, chęć niesienia pomocy, przejście do działania.

Na każdej stacji wisi żółty telefon alarmowy, więc:
- Halo? Po stacji metra chodzi gołąb.
- No, widzę.
- Ja też widzę, dlatego zgłaszam.
- A co - boi się pani? Bo jak się pani boi, to będziemy interweniować.

czwartek, 1 marca 2012

Przystanek - Łóżko



Trzy czwarte urlopu przespałam.
Pozostałe minuty sprawiedliwie podzieliłam między:
- czyszczenie kuwety;
- leżenie w łóżku, obgryzanie paznokci i kończenie kryminału;
- umycie zębów;
- uruchomienie ekspresu do kawy;
- wskoczenie pod kołdrę i rozpoczęcie kolejnej książki.
Naczelny dobrał się do szafki z żarciem, więc odpadło karmienie.

Własne łóżko jest całkiem niegłupim pomysłem na to, żeby się (w nim) zatrzymać.

Who made up all the rules



Nie tylko w Chinach wymiar urlopowy wynosi 10 dni w skali roku. Mam zaległego urlopu więcej niż bieżącego.
Dlatego od jutra - szaleństwo. Szef podpisał mi wniosek na 8 godzin wypoczynkowych.
Rozważam: Teneryfa czy narty.

środa, 29 lutego 2012

Rok przestępczy




I po nakręceniu*. Zginąło z rąk księgowej.
O współpracy z tą kobietą można by napisać studium zła. W kilku tomach, na subskrypcję.
Dla niewtajemniczonych: dziś mijał termin rozsyłania PIT-ów 11 do pracowników i do Urzędów Skarbowych.



* Dziki entuzjazm podlewany wątpliwościami oraz fizycznym zmęczeniem.

niedziela, 26 lutego 2012

Pasywność jest passé! :)

Pasywność jest passé, ale marzę o tym, aby spędzić w stylu retro kilka najbliższych dni. Odespać, przemyśleć impulsy, przejąć kontrolę nad spontanem.
Nie mogę.
Nie wolno mi.
Nie da się robić wszystkiego.
Czas nie jest z gumy, dobre chęci też nie.
Ale od dawna nie czułam się tak jak teraz, więc może warto.
Cholera, no!

czwartek, 2 lutego 2012

Nie śpię! Paczę!

W ramach przerwy w spaniu:


a) W piątek odpłynęłam na "Mojej łodzi podwodnej"



Kinowy fotel traktuję nonszalancko - chce mi się spać, to śpię. To niezły barometr atrakcyjności filmu.
"Moją łódź podwodną" przespałam w jednej trzeciej.

Podsłuchana po projekcji rozmowa dwóch pięknych kobiet:
- Przypomniałam sobie czasy liceum. I to jak bardzo byłam zakochana i nieszczęśliwa. Nosiłam długie czarne spódnice i malowałam usta na krwistoczerwono albo fioletowo.
- A ja byłam rudzielcem, który miał wszędzie piegi. I myślałam, jak można pokochać kogoś, kto ma piegowate kolana?



b) a w środę spędziłam "Mój tydzień z Marilyn"



Bardzo poprawnie i na temat, ale nikt nie da rady lepiej zagrać Marilyn Monroe niż Norma Mortenson.

środa, 1 lutego 2012

Nie-recenzja filmu, którego nie obejrzałam

Czyli w dwóch linkach o tym, jak nie obejrzałam dziś "Róży" (reż. W. Smarzowski).

Link nr 1: zdjęcie holu siedziby "Gazety Wyborczej" w której odbywał się dzisiejszy darmowy pokaz:



za: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/51,34862,11067295.html?i=3


Oraz link nr 2, do trailera filmu, o którym od kilku osób do których mam zaufanie w kwestii filmowych wyborów, usłyszałam, że film jest wybitny:




Dwa poprzednie filmy Wojciecha Smarzowskiego - olśnienie i silny cios między oczy, a właściwie wiele ciosów, po których trudno wstać.
Dlatego - zaczekam. Nie spieszy mi się.
Niech boli, trudno. Ale w spokoju.

niedziela, 29 stycznia 2012

Hibernacja

Przesypiam rzeczywistość. Wszystkie słowa, o których i tak nie pamięta się pięć minut po.
Wszystkie potrzebne/niepotrzebne gesty - *niepotrzebne skreślić.
Wszystko to, czym żyje świat, ten na zewnątrz i ten mniejszy.
Myślę, że chociaż raz wiem, co robię.

wtorek, 24 stycznia 2012

STOP ACTA

Od północy 24 stycznia 2012 roku do północy 26 stycznia 2012
strona www.czkavka.blogspot.com zawiesza swoją działalność na 48 godzin
w ramach protestu przeciwko podpisaniu przez polski rząd
międzynarodowego porozumienia ACTA.

niedziela, 15 stycznia 2012

Ankieta

Praca.
Niedawanie sobie rady z nowymi obowiązkami. Szlochanie w wychodku łamane przez zaciśnięcie zębów i robienie swoje.

Dom.
Na okoliczność zimy obrasta kocim futrem. Niewykluczone też, że na okoliczność braku sprzątania.

Życie towarzyskie.
Raczej brak niż nadmiar. Jakieś wspólne wyjście na koncert tydzień temu. Jakieś telefony, jakieś facebooki.

Zainteresowania.
Poszły się nie powiem co robić. No dobra - raz w tygodniu docieram na pokazy bezdźwiękowego kina, które, niestety, bezdźwiękowe nie są. Jestem na ty z każdym bitem wybębnionym przez tapera. Może dlatego, że w kółko gra to samo.
Kino dźwiękowe przestało istnieć.
Książki istnieją, ale nieznacznie. Skończyłam "Dzienniki kołymskie" Jacka Hugo-Badera i przez dobre 5 minut próbowałam sobie przypomnieć o czym to w ogóle było. A czytało się wyśmienicie.

Fidel.
Dżizas, ileż można spać?! W dodatku z głową wtuloną w kaloryfer?! Mam wrażenie, że wygotował mu się mózg. Sprawdzimy na wiosnę jak przestaną grzać.

niedziela, 1 stycznia 2012

Wszystkiego dobrego w 2012! Howgh!

W ramach podsumowań skończonego 18 godzin temu roku 2011 postanowiłam poplotkować trochę o swoim życiu.

Po pierwsze nadal nie palę.

Po drugie po 13 latach dzielenia przestrzeni z mniej lub bardziej przypadkowymi ludźmi przestało mnie to kręcić = po wyprowadzce współlokatorki zamiast zainstalować w zwolnionym pokoju kolejną studentkę wstawiłam tam łóżko. Własne.

Po trzecie wpadłam w hazard i przez ostatni rok wygrałam kilkadziesiąt biletów do kin, teatrów i na koncerty = spędziłam w powyższych instytucjach większość wolnego czasu.
W roku 2012 zamierzam nadal w ten sposób igrać z własnym życiem.

Po czwarte resztę wolnego czasu spędziłam w powyższych instytucjach odpłatnie.

Po piąte nie udało mi się zmienić pracy. Prace nad zmianą pracy będą kontynuowane w 2012 r.

Po szóste przekonałam się, że rowerem jeździ się fajniej niż komunikacją miejską. I w roku 2012 mam zamiar przekonywać się o tym raz po raz, zwłaszcza w okolicach Euro 2012.

Po siódme kupiłam więcej książek niż przeczytałam, ale to w zasadzie nic nowego. Plany na 2012 r: przyłożyć rękę do krajowego spadku sprzedaży literatury. Może jak przestanę kupować, to wreszcie zacznę czytać.

No i mam potrzebę, żeby za rok ktoś mnie z tych podsumowanio-obietnic rozliczył. Kto na ochotnika?


Co do Fidela, to śpi na kaloryferze i ma gdzieś bilanse. Podobno na rok 2012 ma w planach nadal wpadanie w histerię na widok każdego innego czworonożnego oraz terroryzowanie, manipulowanie i szykanowanie, czyli wszystko to, co robią szanujące się koty.