czkavka

wtorek, 19 marca 2013

5/365

Na zakończenie wieczoru w Iluzjonie - "Urzeczona" (1945), czyli Hitchcock, Dali i Freud w jednym.



 



Boję się iść do łóżka.




Kino Iluzjon

5 komentarzy:

  1. Jestem urzeczona wielkimi nożyczkami i obcinaniem rzęs!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co by Freud na to powiedział? ;)

      Usuń
    2. Nic, bo przy "Mechanicznej pomarańczy" aż mnie oczy bolały. ;-)

      Usuń
  2. A ja się wysunę przed szereg i powiem, że mi się nie podobało :))) Wszystko, co się wiąże z oczami i dziabaniem ich czymś ostrym, kłuciem, krojeniem itp. mnie absolutnie nie zachwyca. Jam prosty człowiek, który kocha klasyczne piękno. Doceniam talent takich artystów jak Dali, ale nie zachwycają mnie ich dzieła i nie chciałabym żadnego mieć w domu na ścianie. Nie lubię uczucia, jakie mnie ogarnia, kiedy na któreś patrzę. Tak samo mam z tego typu filmami. Nigdy więcej "Psa andaluzyjskiego"! Nie moje klimaty, stanowczo.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pies andaluzyjski" też mi trochę działał na nerwy, ale z innego powodu - za dużo się nasłuchałam, jak bardzo jest wybitny i kiedy wreszcie go obejrzałam, to jedyne na co było mnie stać, to lekceważące prychnięcie. Ale za drugim razem już było lepiej - mogłam sobie na spokojnie śledzić rozmaite detale, skoro znałam brak fabuły :)

      Co do gustów - podobno się o nich nie dyskutuje. A ja myślę, że taki dialog może być twórczy, pod warunkiem, że nikt nikogo nie chce przekonać na siłę do swoich racji. Fajne jest szukanie argumentów, bo wtedy można, a nawet trzeba, dokładniej przyjrzeć się własnym poglądom. A jeszcze fajniej jest, jeśli w trakcie takiej dyskusji uda się spojrzeć na jej przedmiot ze strony nieznanej dyskutującym :)

      Usuń