czkavka

wtorek, 26 marca 2013

12/365

Jestem pod wrażeniem. Trudno mi tylko określić jego jakość.
Film genialny w formie i mocno wątpliwy w odbiorze.

"Triumf woli" (1934)




Chyba najgłośniejszy propagandowy film dokumentalny III Rzeszy. Ale czy aby na pewno dokument?

Z prawdziwego życia narodu zbudowano fałszywą rzeczywistość, która podaje się za prawdziwą; ta oszukańcza rzeczywistość nie jest jednak celem sama dla siebie, ale służy jako tworzywo filmu, który ma mieć charakter autentycznego dokumentu. Triumf woli na pewno był filmem o hitlerowskim zjeździe partyjnym*. Ale zjazd został wyreżyserowany dla celów produkcji Triumfu woli po to, by za pośrednictwem filmu cały naród mógł być wprowadzony w stan ekstazy.**

Za reżyserię zjazdu odpowiedzialny był Albert Speer, niemiecki architekt i polityk, natomiast doprowadzaniem narodu do ekstazy zajęła się Leni Riefenstahl.

Tancerka, alpinistka, aktorka, wreszcie reżyserka Niebieskiego światła*** (1931), które zachwyciło Adolfa Hitlera. Od tamtej pory to on zleca jej kolejne projekty filmowe. Leni nie podlega Ministerstwu Informacji i Propagandy kierowanemu przez Goebbelsa i ma do dyspozycji najlepszych operatorów, techników, oświetleniowców i sprzęt III Rzeszy. Podczas realizacji Triumfu woli kieruje 170-osobową ekipą i pracą 36 kamer, z czego 9 filmuje teren z samolotów. Ponadto każe skonstruować specjalną windę dla pionowej panoramy.**** Łącznie nakręcone zostaje blisko 400 km (!) taśmy filmowej, którą trzeba było skrócić do niecałych 2 godzin.
Do końca 1945 roku film jest pokazywany w każdym niemieckim kinie i budzi nieustający zachwyt i aplauz. Po wojnie zostaje wciągnięty na listę filmów pronazistowskich i jego projekcja w Niemczech jest zakazana.

 O środkach zastosowanych w filmie można opowiadać naprawdę długo:
- klamra otwierająca i zamykająca film - sekwencje w chmurach - boskie pochodzenie zstępującego do tłumów furera?
- maszerujące tłumy kontra jednostka - nadczłowiek, zwykle pokazywany od dołu, przez co wydaje się bardziej monumentalny. Z kolei maszerujący często są filmowani z góry, tak aby światło padało na nich od tyłu;
- nocne wizje - gra światła i cieni -morze płonących pochodni i falujących sztandarów - podniosła atmosfera;
- apogeum zbiorowego szaleństwa? Hitler w skupieniu poświęcający nowe sztandary.
Lotte H. Eisner w "Ekranie demonicznym" mówi o tym wprost - psychoza masowa, ujawniająca się za pośrednictwem demonstracji wizualnych i dźwiękowych zyskuje charakter pewnego studium klinicznego*****.

I tak dalej, tyle że zamykają mi się oczy. Całkiem możliwe, że zrobię jutro update tej notki, ale równie możliwe, że jednak nie. Nie ma szans. Nie zdążę.
Bo jutro "Uroczystość" w reż. G. Jarzyny.



*zjazd NSDAP w Norymberdze w roku 1934
** [w:] "Od Caligariego do Hitlera" Siegfried Kracauer, Warszawa 1958, s. 256-257
*** górska baśń o dzikiej, odrzuconej przez mieszkańców wioski dziewczynie imieniem Junta, która zna tajemnicę niebieskiego blasku widywanego nocą nad niedostępnym zboczu górskim. Tajemniczym światłem jest odblask księżyca odbijający się w kryształach tkwiących w skale. Zakochana w przybyszu z miasta, wskazuje mu drogę do skarbu, ale w ślad za nimi podążają chciwi wieśniacy i złoże kryształów zostaje splądrowane. Dziewczyna spada w przepaść
****[za:] Andrzej Kołodyński, "Długie życie Leni Riefenstahl, w: "Kino", 1/2002, s. 14-1.
***** [w:] "Ekran demoniczny" Lotte H. Eisner, Gdańsk 2011, s. 176.

4 komentarze:

  1. Miała talent, stworzyła coś naprawdę wspaniałego artystycznie. A że przysłużyło się takiej, łagodnie mówiąc, mało zacnej idei... W sumie to chyba niespecjalnie miała wybór - Fuhrer raczej nie byłby zadowolony z odmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo mieszane uczucia i chętnie bym się dowiedziała czegoś więcej o jej życiu. Co do wyboru - Fritz Lang ("Metropolis", "M-Morderca") również otrzymał podobnie atrakcyjną propozycję. Podobno próbował nieśmiało protestować - "Ależ moja matka jest Żydówką!", na co usłyszał od Goebbelsa, że to nie on będzie decydował, jakiej narodowości jest jego matka. Cóż było robić - Fritz Lang grzecznie podziękował za ofertę pracy w kinematografii III Rzeszy, a następnego dnia rano wskoczył do pociągu do Paryża. A karierę zrobił w Stanach. I jakoś się dało bez fuhrera.

      Usuń
    2. Przyznam, że lepiej znam się na komunizmie niż na nazizmie, ale podejrzewam, że metody postępowania Hitlera i Stalina jakoś drastycznie się nie różniły. Chodzi mi o to, że i jeden i drugi miał dużą siłę przekonywania ;) Albo zrobisz to, o co cię PROSIMY, albo poprosimy inaczej. Mówisz, że Lang uciekł, ale co by było, gdyby nie zdążył? Stalin potrafił niszczyć artystów na wszelkie sposoby (nie mówiąc już o grasującym wtedy seryjnym samobójcy), Hitler zapewne nie był gorszy. Nie pamiętam teraz tytułu filmu dokumentalnego na temat życia Riefenstahl, pamiętam jedynie, że dość dobrze pokazywał, że nie miała specjalnie wyboru.

      Usuń
    3. To fakt, że i Hitler, i Stalin zjednywali sobie ludzi nieco innymi metodami niż urok osobisty. Ale z tego co czytałam o Leni, to po wojnie zdecydowanie odcinała się od pronazistowskiego zaangażowania, tłumacząc się tym, że... uważała się za artystkę, a III Rzesza umożliwiała jej realizację jej dzieł. Więc to nie do końca tak, że była biedną ofiarą. Tak czy siak - jej postać mnie intryguje, niesłychanie silna osobowość i chyba faktycznie można mówić o pewnym rodzaju artyzmu w niektórych z jej dzieł. "Triumf woli" od strony formalnej jest absolutnie totalny!

      Usuń