czkavka

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

18/365

Dojechała.

Update - wtorek wieczorem. 

Jechała dość długo. I zgrzytała zębami, bo wzięła sobie na drogę "Severinę" Rodrigo Reya Rosy. Kupiła w chwili słabości - wszędzie biało, a tu z witryny wskoczyło jej do oczu tyle kolorów naraz.


I na przełamywaniu bieli kończą się zalety tej pozycji. Uwaga - dalej będą spoilery.

Z tylnej okładki: Najwybitniejszy pisarz współczesnej Gwatemali. Opowieść o wyzwalającej, a zarazem destrukcyjnej sile miłości. Zagadka kryminalna na tle barwnego obrazu Gwatemali. I już ten marketingowy bełkocik powinien dać mi do myślenia, ale nie, nie dał. Był pociąg, był czas i była "Severina" - zabrałam się za przyswajanie opowieści lirycznej, zagadki, motywu kryminalnego, przemocy i brutalnej rzeczywistości Gwatemalii. Pięć w jednym, head&shoulders współczesnej gwatemalskiej prozy.

Zaczęło się dość przyjemnie - od pewnej księgarni i nawiedzającej ją złodziejki. Narrator wydał mi się dość irytujący, ale postanowiłam dać mu szansę i poobserowować co i dlaczego jest kradzione. Błąd. Narrator uparł się, żeby śledzić kleptomankę, zamiast systematycznie ubywające zbiory. Dzięki informacjom, których dostarczyła mi tylna okładka, zorientowałam się, że za chwilę wybuchnie wyzwalająca a zarazem destrukcyjna siła miłości. Postanowiłam jakoś to przetrwać i poczekać na motyw kryminalny. Pozostałam niewzruszona, gdy narrator zaśmiał się - pustym śmiechem* oraz gdy odkrył, że dwa wiersze, którymi zamknął spotkanie i które udało mi się usłyszeć od początku do końca, wywołały entuzjastyczny aplauz rozentuzjazmowanej publiczności**. Przyznaję - zupełnie niestosownie zarechotałam, kiedy bohatera nachodzi przeczucie, że stary [ojciec ukochanej - dopisek mój] umrze. Wyobraziłem sobie możliwe w takim wypadku korzystne przesunięcie: Ana skupiłaby się wtedy na mnie.*** Ale za to ten fragment przyjęłam z całkowitym zrozumieniem: Nie zgadzała się ze mną co do tego, że jej dziadek w swoim stanie [śpiączki - dopisek mój] raczej nie zauważy, gdzie się znajduje. Nie mieliśmy jednak wyboru. W salonie leżałby zbytnio na widoku****. Konsekwencja jest ważna - należy utrzymać się w przyjętej stylistyce.
Powiem krótko - zagadki kryminalnej się nie doczekałam. Przemoc może i rzeczywiście była - jeśli zapadniecie w śpiączkę wystrzegajcie się plastikowych torebek w rękach waszych krewnych.
Dwie i pół godziny oddane miałkości.
Cholera.

* s. 12
** s. 41
*** s. 78
**** s. 87

4 komentarze:

  1. I siedzi dalej, czy już wróciła? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ma na koncie przeczytanie ciekawej pozycji ;))) Przyznam szczerze, że jednak chyba nie sięgnęłabym - nie ocenia się książki po okładce, ale ten nadmiar kolorów, szczególnie różu, mnie nie zachęca. Nie mówiąc już o destrukcyjnej sile miłości ;)))

      Usuń
    2. Muszę przyznać, że czasami (ale dość rzadko) kupuję w ciemno, bo mam dość posiadania opinii na temat książki przed jej lekturą. Tym razem ewidentnie nie trafiłam. A kolory na okładce kojarzą mi się ze strojem Indian Ameryki Środkowej = ciepło, ciepło, ciepło!!!

      Usuń