czkavka

czwartek, 11 kwietnia 2013

28/365

Ten kawałek mówi mi więcej o naturze wojny niż żółte paski na ekranie serwisów informacyjnych.



Najbardziej daje w pysk refren:
  
W Bagdadzie wszystko dobrze. Dobrze. Dobrze. 
W Bagdadzie wszystko dobrze. Dobrze. Dobrze.
Dooooobrzeee...[1]

Nadlatują samoloty, nacierają czołgi, ale tam wszystko spaaaakojnaaaa.[2]

Wojna może być pojęciem abstrakcyjnym i bezpiecznym - wystarczy o niej nie myśleć albo myśleć z ironicznym dystansem.
Ale nie dla wszystkich.

Na pewno nie dla Krzysztofa Millera, który obejrzał swoim aparatem tyle wojen, że w pewnym momencie przestał je liczyć. I właśnie z tej niepoliczalności wziął się symboliczny tytuł jego książki: Trzynaście wojen i jedna.
Trzynaście, bo trzynaście to pechowa liczba. Było tylko dwunastu apostołów, w niektórych hotelach nie ma trzynastego piętra. No, trzynastka jest pechowa i już. 
A ta jedna? To prywatna wojna, którą wygrał sam ze sobą, min. lecząc się w klinice stresu bojowego.


Untitled

Nie zdążyłam przeczytać, chociaż tekst mam od jakiegoś czasu. Nie da się naraz. Trzeba dawkować. Nie ma czasu na oswojenie się, raz dwa i jesteś w centrum akcji, kulisz się razem z narratorem pod rozbitą witryną. A serie sieką.

To książka, która jest uzupełnieniem znajdujących się w niej doskonałych zdjęć, ale pan Krzysztof macha ręką i mówi, że obraz znaczy więcej niż tysiąc słów, no bo lepiej chyba oglądać Bitwę pod Grunwaldem niż czytać jej opis, nie?

To książka, która jest także historią bólu. Zapisem emocji i dystansu. 
Oraz dokumentacją braku przygotowania do zapisywania wojny.

A że wulgaryzmy? No, są. Pewnie byłoby więcej, ale wydawca krakowski, a oni tam są mnie liberalni pod tym względem niż Warszawa.

Siedzimy we Wrzeniu Świata. Oglądamy zdjęcia z prywatnego archiwum pana Krzysztofa, czyli zrobione TAM. Tak, wiem, że w dobie aparatów cyfrowych zdjęcie z przenośnej pamięci to nie to samo, co negatyw.

I słuchamy. Obóz czeczeńskich uchodźców w Osetii. Małe dzieci uczą się w namiocie grać na pianinie. Dla mnie to była masakra, zwłaszcza, że ubiegły rok to był rok chopinowski.



Dobrze, że powstają  takie książki. Źle, że istniały i istnieją przyczyny ich powstania. Ale, jak mówi katolikos Wazgen I, jeden z bohaterów Dobrego miejsca do umierania W. Jagielskiego[3]: Każdej wojny można uniknąć. Wojna tkwi w każdym z nas, w naszej pogardzie wobec innych, niecierpliwości wobec cudzych poglądów. [4]


Untitled



Untitled





[1]
Здесь мир огнём объят, Джихад, система ГРАД,
И умер Арафат, спокоен лишь Багдад.

В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
Спокойно на х…
Великанах!

Взлетели самолёты и танки уж горят
Давай йо, давай йо, батяня Багдад.

В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
Спокойно на х…
Великанах!

В Багдаде всё спокойно, спокойно спит страна,
Идёт война народная, священная война.

В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
В Багдаде всё спокойно, спокойно, спокойно.
Спокойно на х…
Великанах!


[2] Chłopaki z Leningradu nieźle go wykręcili, bo oryginał wygląda tak: 

 

[3] Pan Wojciech Jagielski, który towarzyszył panu Krzysztofowi podczas niejednej wojny, również pojawił się na spotkaniu.

[4] [w:] Dobre miejsce do umierania, W. Jagielski, s. 356, Warszawa 2008

2 komentarze:

  1. Muzyka faktycznie daje w pysk, ale i tak, na mnie chyba największe wrażenie zrobił Odlfield. Po prostu mistrzostwo. Oczywiście w połączeniu z "Czasem Apokalipsy".

    OdpowiedzUsuń