czkavka

niedziela, 7 kwietnia 2013

24/365

Co może łączyć nauczycielkę hiszpańskiego, kieszonkowca, młodą ateistkę i Boga? Albo bezdomnego z metra i dwie fotografki? 
Odpowiedź jest równie zaskakująca, co banalna: miłość. 
A jednak właśnie to uczucie pojawia się w większości związków międzyludzkich, które splatają się w codzienność bohaterów filmu "Donoma" w reż. Djinnsa Carrénarda.

Zgodnie z założeniami reżysera [1] można ją rozpatrywać na trzech poziomach:
- miłość jako namiętność (historia nauczycielki) - tu potraktowana jako gra między fascynacją i nienawiścią, drapieżna i dynamiczna;
- miłość codzienna, do kogoś z kim się mieszka i do jego przyzwyczajeń (historia dwójki milczących nieznajomych) - niosąca w sobie pułapkę rutyny;
- miłość metafizyczna (historia ateistki odkrywającej w sobie uczucie do Boga, w którego istnienie nie wierzy ani przed odkryciem, że go kocha, ani po). [2]

Nie ma sensu przytaczać więcej szczegółów fabuły, bo to nie ona jest nerwem filmu. Lepiej pozwolić się pochłonąć obrazom wyczarowanym lomo kamerą. Dynamiczne ujęcia przeplatają się z długimi, między poszczególnymi scenami porozwieszone są zastygające kadry lub zdjęcia robione przez jedną z bohaterek. Jest nostalgicznie, malowniczo i... bardzo, bardzo świeżo. I może właśnie dzięki temu temat związków i miłości zyskał trochę inny wymiar, chociaż wydawałoby się, że w tej materii nie da się już nic odkrywczego powiedzieć.

Wskazówką do interpretacji może być tytuł, który w języku Indian oznacza "Nadszedł dzień".
Wschód słońca pojawia się we wszystkich trzech historiach i symbolizuje zmianę w życiu bohaterów:
- w historii nauczycielki to moment, w którym zdaje sobie ona sprawę, że to co się stało, było złe;
- w historii milczących kochanków świt pomaga im określić czas, który spędzili ze sobą;
- w historii świętej ateistki to właśnie o świcie pojawiają się stygmaty.[3] 

A teraz - uwaga! O "Donomie" krąży legenda, że jest najtańszą produkcją, jaka kiedykolwiek była pokazywana w Cannes [4] - jego budżet zamknął się w kwocie 150 Euro! Skąd ta suma? Reżyser tłumaczy to tym, że była scena, do której bardzo potrzebowałem smoking, a żaden z moich przyjaciół go nie posiadał. Więc kupiłem smoking za 150 Euro, ale tę scenę wycięliśmy i nie weszła do filmu.

Film kręcono przez 3 miesiące, a ekipa techniczna składała się z jednej osoby - reżyser odpowiedzialny był również za dźwięk, i za kamerę. Przez to, że nie mieli na nic pieniędzy, musieli kręcić tylko 4 godziny dziennie, żeby zmieścić się między posiłkami.[5]

Reżyser nie dał aktorom scenariusza, tłumaczył im co mają mniej więcej powiedzieć. Wszystkie próby były filmowane, jeśli dobrze wychodziły, to to właśnie ujęcie znajdowało się w filmie. Jeśli wychodziły źle, to reżyser rozpisywał raz jeszcze scenę, żeby film nie stracił świeżości. Efekt końcowy potwierdza, że improwizacja i spontaniczność wcale nie jest złym rozwiązaniem.

Nie potrafię w myślach oderwać się od tego obrazu, chociaż momentami jest nierówny. Irytuje scena rapowego slamu - mimo ładunku emocji, który ze sobą niesie, jest dla mnie mało wiarygodna i sprawia wrażenie doklejonej na siłę. Intryguje za to postać chorej na białaczkę siostry jednej z bohaterek. Ten wątek średnio pasuje do poziomu rozterek reszty bohaterów i właściwie jest tylko lekko zaznaczony, nie rozwija się. 

Podsumowując - film polecam,  ale ostrożnie. To nie przypadek, że miał swój debiut w Polsce na Nowych Horyzontach. Raczej nie ma szans, żeby trafił do szerokiej publiczności. Za to całkiem możliwe, że trafi jego szerokobudżetowa wersja, którą reżyser zdecydował się nakręcić, gdy został doceniony (czytaj: dofinansowany). Tylko czy remake nadal będzie miał w sobie tyle spontaniczności i uroku?



[1] z rozmowy z Djinnem Carrénardem po pokazie, który odbył się 5 kwietnia 2013, w warszawskim kinie Muranów.

[2] z rozmowy z Djinnem Carrénardem po pokazie, który odbył się 5 kwietnia 2013, w warszawskim kinie Muranów:
- historia nauczycielki jest inspirowana życiem znajomej reżysera, która co prawda nie była nauczycielką, ale miała romans z 16-latkiem. Djinnowi nie udało się przekonać jej, że to niemoralne, choć bardzo się starał.
- historia ateistki naznaczonej stygmatami wywodzi się z tego, że mama Djinna jako dziecko chciała zostać świętą; 
- historia milczących kochanków jest inspirowana osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami reżysera. Gdyby ludzie mówili mniej ich związki trwałyby dłużej. 

[3] z rozmowy z Djinnem Carrénardem po pokazie, który odbył się 5 kwietnia 2013, w warszawskim kinie Muranów:

[4] dodam, że jest to film pełnometrażowy - trwa ponad 2 godziny

[5] Carrénard kupił mnie tym tekstem. A potem było jeszcze lepiej! (z rozmowy z Djinnem Carrénardem po pokazie, który odbył się 5 kwietnia 2013, w warszawskim kinie Muranów).
 

2 komentarze:

  1. Ja tam lubię takie niskobudżetówki. Jeśli dodać jeszcze do tego malowniczość - no będę musiała upolować ten film.
    A u mnie za 2 tyg. festiwal shortów, hurrah! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! A najlepsze jest to, że poszłam w ciemno i oglądając nie miałam pojęcia, że to kino niezależne! A reżyser jest tak cholernie pozytywnym człowiekiem, że nic a nic się nie dziwię, że znalazł ludzi z którym pracował za darmo przez 3 miesiące :)
      Shortów zazdroszczę! Muszę porozglądać się, czy i u nas nie ma czegoś podobnego.

      Usuń