czkavka

środa, 10 kwietnia 2013

27/365

Do dziarskiego marszu to mi sporo zabrakło. Podciągnęłabym to raczej pod pełznięcie.
Okopałam się za biurkiem i zaczęłam czekać.
Audyt niedbale machnął bazooką i zamilkł.
Pozbierałam szczątki i pogroziłam piąstką.

I to by było tyle na dziś w tej kwestii.

A potem było potem.
Czyli regeneracja.

Zbieranie rozproszonych komórek nerwowych i odbudowa wypatroszonych synaps, czyli wieczór we Wrzeniu Świata. 
Untitled

Wrzenie Świata to miejsce, które składa się z książek non-fiction (wyłącznie takich), przyzwoitej kawy i czytających. Odpowiedzialni za wykrojenie tego rodzaju przestrzeni na mapie Warszawy są: Paweł Goźliński, Mariusz Szczygieł i Wojciech Tochman.
Oprócz Wrzenia wykroili również InstytutR, który skupia tych, którzy chcą poznać i zrozumieć drugiego człowieka i dokonują tej wiwisekcji za pomocą reportażu.

W ciągu roku Instytut organizuje we Wrzeniu kilkadziesiąt spotkań autorskich. Weszło mi w nawyk sprawdzanie pod koniec miesiąca, na co rezerwować sobie wieczory w następnym. To niezła okazja, żeby posłuchać o kulisach powstawania reportażu albo biografii od której człowiek nie mógł się oderwać i np. przejeżdżał swój przystanek. To też dobry moment, żeby bezpośrednio dopytać autora o to, co poruszyło/zafrapowało/zirytowało. Albo po prostu posączyć wino lub kawę i posłuchać co ciekawego mają do powiedzenia inni. Zazwyczaj spotkania zaczynają się koło 19:00 i trwają półtorej godziny, dwie, dwie i pół... zależy na ile temat poniesie publiczność, gości i prowadzących spotkanie.

Nie zawsze udaje mi się przeczytać książkę, wokół której toczy się rozmowa, ale macham na to ręką: przeczytam później - posłucham dziś.

Dziś też machnęłam, bo "Południe" Andrzeja Muszyńskiego kupiłam dopiero wczoraj.
Ale już wiem, że chcę przeczytać i to chcę jak diabli.
Po pierwsze dlatego, że zaintrygował mnie temat - skrzyżowanie przestrzeni kulturowej i mentalnej z geograficzną.
A po drugie - ujęła mnie osoba pana Andrzeja. Szalenie skromny i powściągliwy - mówi dokładnie tyle, ile uznaje, że warto powiedzieć. Jest krótko i na temat - za to jak!

Poniżej partyzanckie zdjęcie - jakoś mi głupio machać telefonem w trakcie spotkania...

Untitled


Kwintesencja wieczoru: przez tłum usadzony wokół stołu, gdzie siedzi pan Andrzej i prowadząca spotkanie - Agnieszka Wójcińska, przedziera się ciemnoskóry nieznajomy. Prowadząca i autor milkną, a nieznajomy nachyla się do p. Agnieszki i zaczyna coś jej szeptać. Pan Andrzej uprzejmie nasłuchuje, tłum się dezorientuje, wszyscy czekają na ciąg dalszy. Nieznajomy kończy równie gwałtownie, jak zaczął, odwraca się, uśmiecha do publiczności i mówi: Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. Jestem Pigmej z Gujany. I wychodzi.

Południe w czystej postaci.


A na dobranoc coś, co posieka Wam mózg. Mój ukochany teledysk - prosto z Afryki: Tej południowej :)

 



8 komentarzy:

  1. Mój mózg został posiekany doszczętnie. :P To było... nie, nie freeky... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps, to gapienie się w obiektyw przypomina mi "Keep me in my plane". ;-)

      Usuń
    2. Ale czad! Świetny kawałek! Dodaję do mojej youtubowej listy! Dzięki!

      Usuń
    3. To może jeszcze "Pitfalls of Modern Man" Ci się spodobają? Ja się zakochałam w tym teledysku, a WMW mają pokręcone pomysły. :-)

      Usuń
    4. Tak! Uwielbiam ten kawałek!

      Usuń
  2. Takie książki typu ,,reportaż" aktualnie mnie niezbyt interesują. Może kiedyś się to zmieni. Takie spotkania z autorami są czymś cennym, można je zachować w pamięci.
    A piosenkę i teledysk znam i jest tak dziwne, ale jednocześnie strasznie mi się podoba. Pamiętam jak pierwszy raz to zobaczyłam: ,,rany, ale to jest od czapy. rany, ale to ma dobry rytm. rany, to jest uzależnianjące."
    PS. Zmienię temat - tak, zgodzę się, że ,,Co się zdarzyło Baby Jane" pokazuje toksyczne relacje między kobietami. Ale bardziej widzę w tym upadek człowieka, który wciąż w głowie ma obraz dzieciństwa i nie potrafi odnaleźć się w teraźniejszości. Jest chory psychicznie i w dodatku potrafi jeszcze rządzić życiem innych. Smutny film, zresztą jak masz chwilę to możesz przeczytać u mnie parę słów: http://www.wloczykijka6.blogspot.com/2012/08/siostrzana-zazdrosc.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odwrotnie - od jakiegoś czasu wsiąkłam w literaturę non-fiction, chociaż zdarza mi się, rzecz jasna, zrobić skok w literaturę piękną.

      A propos Baby Jane i spółki - jest dokładnie tak, jak piszesz. I chyba na tym polega magia Kina przez duże ka, że wyzwala w nas różne emocje. Ten sam film można oglądać na wiele sposobów i za każdym razem oś interpretacyjna będzie inna. I każda z naszych reakcji będzie równie prawdziwa.
      Dzięki za link do Twojej notki - ja też bardzo lubię obserwować detale, które współtworzą klimat filmu :)

      Usuń
  3. 31 yr old Human Resources Assistant IV Deeanne Longmuir, hailing from Schomberg enjoys watching movies like Body of War and Shooting. Took a trip to Historic City of Sucre and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta Competizione. wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń